Pomiń zawartość →

O błędach i potknięciach

Ostatnie przygody (pamiętacie poprzedni wpis?) po raz kolejny uświadomiły mi, że cały czas zapominamy o podstawach, że wciąż uczenie visual merchandisingu to organiczna praca u podstaw. I że wciąż popełniamy te same błędy.

Oczywiście błędy są nieuniknione – każdy, kto pracuje, cokolwiek robi, podejmuje jakąkolwiek aktywność,  ma spore szanse na potknięcia, przeinaczenia czy niedociągnięcia. Tak się dzieje. No i właśnie owe przykre sytuacje uczą nas (przynajmniej powinny) najwięcej. Zresztą opisywałem Wam (o tu) kilka moich błędów z początku kariery: upiększenie manekina przez zamienienie jego rąk zwiędłymi gałęziami, wystylizowanie spódnicy na ponczo w oknie witrynowym, czy zrobienie róży z szalików na pierwszym stole – wciąż się rumienie ze wstydu, gdy to sobie przypominam.

Tak, pierwsze kroki jako VM’a często oznaczają totalne niezrozumienie tego zawodu i jego funkcji. Czy to oznacza, że „dorośli”, dojrzali VM’owie są bezbłędnymi, idealnymi pracownikami? Nie, ponieważ czyha na nich wiele sideł.

Dobry VM to taki, który „pracuje z tym, co ma”. Podam Wam przykład z mojego życia: pojechałem na otwarcie sklepu i okazało się, że nie dotarły wszystkie elementy meblowe.  I na pewno nie uda się ich dosłać na czas. Co robić? Z półek na buty zrobiłem półki na ubrania, złamałem wiele zasad obowiązujących w sieci, na stole zamiast 4 modeli było 10, z pudełek na buty szybko zrobiłem wyspę promocyjną i zastosowałem wiele innych podobnych sztuczek. Udało się – sklep otworzył się na czas, cały towar znalazł się na sali sprzedaży, utarg w dniu inauguracji był odpowiedni. Sukces? Nie wiem – do dzisiaj zastanawiam się, czy na pewno jest się czym chwalić.

Bo z jednej strony udało się – wykazałem się kreatywnością, zimną krwią i ogarnąłem zamęt. Z drugiej – jako wykładowca VM’u i szkoleniowiec – nie powinienem pozwolić na złamanie zasad, na prowizorkę i atrapę. No bo co zrobić, jeśli przykładowo upadnie nam dłoń manekina i rozbije się tak nie fortunnie, że odpadną z niej dwa palce? Macie trzy opcje do wyboru:

  1. pokazać manekina z trzema palcami w jednej dłoni,
  2. odkręcić dłoń – i zrobić z manekina odwzorowanie osoby niepełnosprawnej, czy
  3. całkowicie zdjąć lalkę z witryny – póki nie uda się jej naprawić.

Prawidłowa odpowiedź to ta ostatnia. Nie możemy sobie w VM’ie pozwalać na półśrodki. Żadna marka nie chciałaby być kojarzona z uszkodzeniami, brudem czy chaosem.  Chcąc sprzedawać produkty w pierwszych cenach nie możemy jednocześnie traktować sklepu jak by był przeźroczysty. Tak- to towar jest najważniejszy (chyba 🙂 ), jednak obsługa Klienta, wartości marki wyrażane chociażby w marketingu, tło, prezentacja – za to również płaci konsument. I oczekuje, że potraktujemy go poważnie.

No bo: czy wrócilibyśmy do drogiej restauracji, jeśli podawano by tam na brudnych talerzach, kelner miałby „żałobę” za paznokciami, a krzesła i stoły kiwałyby się od lekkiego dotknięcia? Jak pyszne dania i jak tanio musiało by tam być, by nas przekonać do powrotu?

Zatem pierwszym błędem, z którym musimy nauczyć się walczyć jako VM’owie jest prowizorka, wieczne „jakoś się uda”. O kolejnych jeszcze kiedyś opowiem. Krok po kroku nauczymy się czym jest dobre wystawiennictwo – tak nastanie VM przyszłości.

Opublikowano w BLOG

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *