Pomiń zawartość →

VM wychodzi z pudełka

Czy opowiadałem Wam już anegdotę o tym, jak kiedyś otrzymałem telefon od headhuntera, który poszukiwał VM’a zajmującego się mięsem? Tak – mięsem. Gdy bardzo podziękowałem, tłumacząc się brakiem wiedzy w tej specjalizacji, musiałem ponownie rozczarować rozmówcę. Nie byłem w stanie nawet polecić kogoś, kto mógłby podjąć się takiego wyzwania.

I choć może wydawać się to dziwnie, to visual merchanidisng nie dotyczy tylko odzieży. Ba, VM nie zajmuje się tylko obuwiem, akcesoriami, biżuterią, księgarniami (pisałem o tym krótko tu i tu), ale i np. sklepami z meblami, spożywczymi, czy warzywniakami. Wszędzie tam, gdzie wykorzystujemy takie środki jak światło, kolorystykę, wiedzę o psychologii klienta, ale i umiejętności związane z plastyką i estetyką po to, by pokazać towar na tyle atrakcyjnie, by się sprzedał – mamy do czynienia z visual merchandisingiem. I wszędzie tam, gdzie myślimy nie tyle o samej transakcji kupna-sprzedaży, ale o ogólnych wrażeniach Klienta, o tym, aby konsument „przeżył coś”, tak, żeby stworzyć niezapomniane „doświadczenie zakupowe”, a w konsekwencji przywiązanie do marki – to również jest VM.

I tak. U rzeźników również można spotkać VM’ów. Jednym z piękniejszych przykładów (i piszę to ja – prawie wegetarianin) jest powstały kilka lat temu „salon” Victora Churchilla w Sydney. Wnętrze wypełniają lśniące półki z miedzi i szkła, podświetlane witrynki wypełnione lodem i produktami.  Samo wejście do sklepu przypomina wiele ekskluzywnych butików – ściany wyłożone drewnem, stropowe belki, posadzka z włoskiego marmuru Calacatta. No i witryny – wciąż inspirujące, sezonowe, zmieniające się regularnie. Nie opowiadające tylko o mięsie. Wręcz przeciwnie – witryny poświęcone australijskiemu dniu niepodległości, Wielkanocy, czy Halloween (na tej ostatniej były groby zmarłych dań – stosu warzyw, chipsów parmezanowych, krewetek koktajlowych, itp.).

Jeśli myślicie, że takie rzeczy dzieją się tylko w Australii, a nie w naszej tradycyjnej Polsce – pewnie po części macie rację. Jednak i u nas można spotkać „nietypowych” (cokolwiek to znaczy) dekoratorów. Osoby, które dbają o porządek, sprzedaż i wygląd kiosków z prasą, salonów optycznych, sklepów dla sportowców, butików z koreańskimi kosmetykami czy osiedlowych sklepików z bielizną.

Powstają też piękne realizacje. By podać choć jeden przykład nieszablonowego sklepu – przywołam pasmanterię Agatka w Gdyni, która wygląda po remoncie rewelacyjnie. Białe ściany i minimalistyczny wystrój uwypukla najważniejszą „dekorację” – panel z kolorowymi nićmi, włóczkami i kordonkami Wszystko jest poukładane, przejrzyste, dostępne dla Klienta (sprawdźcie sami).

Nie ma co zamykać visual merchandisingu w jednym pudełku z napisem moda. VM’omie (Ci dobrzy :))potrafią ogarnąć i rajstopy i kiełbasy. Oczywiście, by odpowiednio wykonać swoje zadanie muszą bardzo dobrze znać (poznać) produkty, z którymi pracują, jednak ogólne zasady pozostają te same. Warto zatem  myśleć o VM’ie outside the box (a najlepiej nigdy nie pozwolić się w boksie zamknąć ).

Opublikowano w BLOG

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *