Pomiń zawartość →

Król produkt

Wiele ostatnich tekstów poświęciłem na opisywanie doświadczenia zakupowego. Pisałem o tym, że to ono jest najważniejsze, że klient musi przeżyć „przygodę”, że w XXI wieku idziemy do sklepu nie na zakupy, ale po to, by coś przeżyć. Ba, w jednym z wpisów – przywołałem nawet flagowy sklep Samsunga, w którym nie można niczego kupić, bo najważniejsze jest przekazanie marki, opowiedzenia jej, a nie jakaś tam sprzedaż.

I to wszystko, co przeczytaliście do tej pory jest prawdą. Tylko, że trzeba do powyższego dołożyć jeszcze jedno. Dla współczesnego konsumenta najważniejsze jest doświadczenie – tak, ale nie można zapomnieć o produkcie. Jeżeli odwiedzimy najfajniejszy sklep świata (cokolwiek to znaczy), a nie będzie w nim ciekawych rzeczy, takich, które chcemy mieć, to i tak uznamy wizytę za mało udaną.

Produkt jako taki znowu wraca do łask. Klienci wybierają miejsca z wyjątkowymi, niespotykanymi nigdzie indziej artykułami, zatem trzeba zadbać o jakość i unikatowość  – nie tylko w wyglądzie sklepu, obsłudze klienta, ale i właśnie w selekcji oferowanych dóbr. Wybór prezentowanych rzeczy staje się niezwykle ważny. Każda rzecz musi być jakaś, jak „małe dzieło sztuki”. Tak narodziło się „kuratorskie” podejście do towaru, widoczne również w visual merchandisingu.

Ekspozycja skupia się na produkcie, dajemy poszczególnym rzeczom więcej przestrzeni, zamiast ciasno wiszących, przylegających do siebie na wieszakach sukienek, propaguje się uszczuplenie zatowarowania i aranżowanie „z oddechem”.

I najważniejsze dla produktu, dla podkreślenia wyjątkowości jego selekcji odrzuca się klasyczne zasady prezentacji. Bo w „tradycyjnym” VM’ie układamy rzeczy patrząc na ich kolor, albo rodzaj asortymentu, cenę, rozmiar itp.  Już próbuję to wytłumaczyć – na stole do tej pory mogły leżeć albo rzeczy w danej, jednej, ustalonej kolorystyce albo rzeczy z jednego rodzaju asortymentu (np. same dżinsy), albo w jednej cenie (np. „do 99,99”) albo z danego rozmiaru, danej marki. I tak dalej.

Teraz to „kurator” kolekcji decyduje jaką historię opowiada, jak „zinterpretować” produkty. Na stole we współczesnym „cool” butiku będą leżeć obok siebie świeczki, książki, perfumy, skarpety, czapki, spodnie i kwiaty. W różnych kolorach, cenach, markach. Bo kolor czy marka towaru ma rolę drugoplanową – ważniejsze, by sprzedawana rzecz była super i kapitalnie wyglądała. Coś, co kiedyś nazwalibyśmy chaosem teraz jest „opowiadaniem historii”.

I tylko tak – opowiadając bajkę, gdzie produkt jest królem, mamy szansę na dotarcie do współczesnego konsumenta. Inaczej wszystkich pożre smok nijakości i brzydoty. Nie możemy do tego dopuścić, prawda?

Opublikowano w BLOG BLOG VM TRENDY VM

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *